Mój tegoroczny trip wspinaczkowy zapowiadał się bardzo standardowo: 3 tygodnie we Francji i powrót do Polski. W miarę upływu czasu okazywało się, że wyjazd będzie dłuższy i dłuższy…. W sumie spędziłam na nim ponad 6 tygodni i jednocześnie zaliczyłam najdłuższego tripa wspinaczkowego w życiu
.
Tarn
W połowie lipca z dwójką znajomych wyruszyliśmy na południe Francji do znanego Georges du Tarn. Wszyscy wcześniej byliśmy tam i jednogłosnie stwierdziliśmy, że jest to wspaniałe miejsce na rozpoczęcie wyjazdu. Bajkowy klimacik wąwązu i mnóstwo wspinania w przedziale trudności, które nas interesowały – nic więcej nie potrzebowaliśmy.
Skała w tym rejonia jest wyjątkowo łaskawa, jeśli chodzi o przystępność dróg. Znam osoby, które twierdzą, że tamtejsze wspinanie jest łatwe. Ja powiedziałabym, że to typowe francuskie wspinanie w przewieszonym wapieniu. W Tarnie spotyka się bardzo długie drogi, 50m to żadna rzadkość a bywają również 7o-metrowe! Oczywiste zatem jest, że główna trudność takiej drogi polega na czym innym niż drogi 10-metrowej… Tak, czy inaczej zwolennicy długiego wytrzymałościowego wspinania znajdą dla tu dla siebie prawdziwe perełki. Ciekawe jest, że poza nielicznymi rejonami francuskimi (Ceuse, Durbie, Jonte) do niedawna nie praktykowano robienia drugich wyciągów w ciągu i wyceniania ich za całość – jakojedną drogę. Z tego co wiem Tarn jest stosunkowo nowatorski pod tym względem.
Tarnowa skała to bardzo dobrze urzeźbiony wapień, formacje płytowe w większości przewieszone. Rzadko występują tu nacieki. Bardzo dobre tarcie powoduje, że naprawdę pewnie porusza się na drogach. Jedynym mankamentem jest to, że chwyty są często bardzo ostre i powodują mocny skałowstręt. Do tego da się jednak przyzwyczaić skóry
. Wystarczy czasem zacisnąć zęby z bólu a czasem – jak grozi dziura do mięcha – odpuścić.
Wspinanie rozrzucone jest w kilku dużych sektorach oddalonych od siebie stosunkowo niewiele. W każdym z nich wspinanie jest wystarczająco na conajmniej kilka dni os’ów – nie wspominając o dłuższym patentowaniu….
Z powodu świetnych warunków bytowych i wspinaczkowych mój pobyt w Tarnie przedłużał się o kolejne dni… Kinga z Jezusem pojechali do Hiszpanii, potem do Rodellaru wyjechała zaprzyjaźniona ekipa z Krakowa a ja zostałam z Cichym w Tarnie….:)
Po trzech tygodniach dołączył Woziu z Kacperkiem i Mała Ania. Nasze wspinanie spowolniło trochę tępa, dzięki temu odpoczęłam po 3 tygodniach ostrego łojenia. Solidne rozwspinanie pozwoliło mi zrobić kilka ciekawych i dosyć trudnych dróg. Coraz częścej przystawiałam się do długich, wymagających dróg. Mimo, że ilościowo w ciągu dnia wspinaliśmy się mało, to uroda dróg i ich długości zapewniały uczucie sytości.
Rodellar
Rodellar to przepiękne miejsce. W wąwozie rzeki Mascun rozrzucone na zboczach groty i ściany ściągają ludzi z całego świata. Charakter tamtejszego wspinania jest wyjątkowo atletyczny. Klasyki Rodellar to 30-40-metrowe linie po kaloryferach, wymagające wyjątkowej wprawy w tej formacji i dużej wytrzymałości! Rejon jest przepiękny, ale też bardzo wymagający. Myślę, że poziom wspinania 7b-7c os gwarantuje dopiero poczucie specyfiki Rodellar. Oczywiście są tam sektory z łatwymi wspinaczkami, jednak uważam, że mają one bardzo mało wspólnego z tym, co jest tak specyficzne dla Rodellaru i z czym jest utoższamiane. Najbardziej znane i najpiękniejsze sektory proponują drogi od 7a czy 7b. Zauważyłam, że cały czas dobijane są nowe drogi i na skrajach sektorów pojawiają się np. 6b, 6c – mnie one jednak nie urzekły. Miałam wrażenie, że są wciśnięte na siłe, dobite, żeby były. Estetycznie nie prezentowały nic w porównaniu z centralnymi częściami sektorów…
Po tygodniowym pobycie w Rodellarze zdecydowaliśmy się wrócić do Tarnu. Dzięki temu podróż powrotna nie była tak uciążliwa, jak prosto z Hiszpanii. Poza tym mieliśmy z Woziem wielką ochotę spróbować się z kilkoma ciężkimi drogami, które zostawiliśmy w Tarnie
. Przedostatniego dnia wspinania w przypływie ostatniej fali spręża przystawiliśmy się do pięknej 55-metrowej 7c+. Woziu flash’ował mi ją. Niestety po przejściu 50 metrów droga zrzuciła mnie z przysłowiowych traw! Droga nie zrobiona, ale wspominam o tym, gdyż nigdy nie byłam tak blisko zrobienia tak trudnej drogi flash a moje wrażenie bliskości dało mi tyle wiary w robienie takich dróg w przyszłości, że aż uśmiecham się do siebie pisząc te słowa. Chciałabym móc oddać trochę tej wspinaczkowej wiary wszystkim po trochu
.
I tak, nie wiedzieć jak, nagle nastał wrzesień i nasza podróż dobiegała końca…. Musieliśmy zacząć myśleć o powrocie do Polski, tutejszych sprawach. A teraz wyjazd już tylko wspominamy….
Podczas tegorocznego wyjazdu udało nam się zrobić:
Ja:
Les coulles au cul 7b+ OS
Halloween 7b+ Fl
Planet Groove 8a RP
kilkadziesiąt dróg 7a-7b OS
kilka 7c i 7c+ RP
Woziu:
Pince sans rire 7b+ OS
Ambition zero 8a RP
L’odysee espace 7c+ RP
Pyromania 7c+ RP
Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć z Tarnu: