Osobiście bardzo lubię dużą ilość fotografii wspinaczkowych wplatanych do relacji z wyjazdów czy opisów rejonów. Niestety w przypadku Labaku słabo robiło sie nam zdjęcia, gdyż byliśmy w składzie ja, Woziu i Kacper… Nie dość że nie było komu podwiesić się i robić zdjęcia, to jeszcze dużo czasu pochłaniało zajmowanie się Pelkiem, więc sami rozumiecie….
Powstała zatem koncepcja zrelacjonowania wyjazdu w koonwencji małej wycieczki po robionych i polecanych przez nas drogach. Żdjęcia zamieszczone w artykule pochodzą z portali lezec.cz, matterhorn.pedromagician.com oraz rockart.cz.
Znajdziecie wśród nich kilka pięknych zdjęć – klasyków gatunku z Labaku oraz foty dróg, które udało się zrobić lub do których dopiero zamierzamy się przystawiać.
O Labaku jest coraz głośniej – szczególnie w Polsce. Nawet miejscowy właściciel pseudo pola namiotowego po polsku zaczynna rozmawiać . Na szczęście nie wszyscy decyduja się na wyjazd weekendowy do Labaku, jak np. do Rzędek, dzięki temu jest tam ciągle mało ludzi.
Labak to podobno najbardziej sportowy rejon w Czechach. Tu odchodzi sie od tradycji, przestaje się wychodzić na vyrchol i zjeżdża się po zrobieniu drogi zamiast budować stan na drzewie i ściagać partnera. Oczywiście, kto ma na to ochotę, robi to. Rzecz w tym, że inne praktyki mają tu przyzwolenie, nie sa traktowane jako wspinanie gorszego gatunku. Bo i po co robić ze skał góry, skoro są skałami?
Tak, czy inaczej zakochani w piaskowcu z doliny Łaby uderzylismy smiało w skały. Pierwsze dwa dni spędziliśmy na Prawym Brzegu, nieświadomi, że jest tam zakaz wspinania. miejmy nadzieję, ze da się jeszcze tam powspinać, bo jest to warte grzechu.
Kultowa droga to na pewno ” Kruh za kruhem” na Velkiej Bascie:
Droga oferuje 80m (!!!!!) wspinania na jednym wyciągu. Jak widać na załączonym zdjęciu można robić ja na dwa wyciągi albo i więcej, nam udała sie ta sztuka na raz! Na szczęście posiadamy już linę, która wystarczyła na tą drogę.
Ciekawostką tejże drogi jest połoga 8- metrowa połoga rynna, ktra ukazuje się nam po przejściu niewielkiego okapiku. Rynna jest obita na początku i na końcu, w sumie ok, ale na siedemdziesiątym metrze wrażenia z przejscia niezapomniane! Droge wyceniają na VIIIb.
Podczas 2 dni wspinu przystawiliśmy sie do kilku łatwiejszych dróg, jednej, której nie bylo w naszym przewodniku i jednej trudniejszej, której nie zrobiliśmy a i zdjęć nie udało się zlokalizować. W niosek zatem jest taki, że dobrze byłoby się jeszcze tam powspinać, bo drogi wyglądają przepieknie i jak tak się człowiek wspina, to nawet odległości między kruhami nie robią wrażenia.
Wielka woda opadła w Łabie i mogliśmy dostać się na Lewy Brzeg.
Odetchnelismy troche, gdyż wiedzieliśmy już, że tam czekają na nas krótsze – max 40 – metrowe drogi i że może da się porobić ich więcej niż 2 dziennie
Uradowani porannym słoneczkiem podeszlismy pod rozciągajacy się kilka kilometrów mur ścian i baszt piaskowcowych. Po pięknej rozgrzewce na siódemkowym „Dočasné Zrychlení” na Dabolovej Stenie zaczęliśmy rozglądać się za jakąś trudniejszą drogą.
Znaleźlismy ją dosyć szybko. Z zamiłowania do kantów i filarów szczególnie mój wzrok sam się zatrzymał na pięknym pasażu ” Prvni vraska” IXc. Z lekka bojaźnią stwierdziliśmy jednak, że to dla nas zbyt trudna droga i przełożylismy konfrontację na potem .
Spakowaliśmy bety i podreptaliśmy pod znaną z opowieści turnię Indianka. Tam upatrzylismy sobie „Zub casu” IXa. Stwierdzilismy, że ambitnym trza być i że to te łatwiejsze drogi sa słabo obite, więc trudniejsze będą już spoko.
W sumie nie myliliśmy się – przynajmniej w przypadku tej drogi. Droga obita, jak na sportowy rejon przystało, jedyne ale to obicie dające dużą przewagę i często komfort psychiczny idąc z wpiętymi ekspresami. Od tej pory postanowilismy z Woziem, że chowam ambicję do kieszeni i to on chodzi na pierwszego i rozwiesza żelastwo.
Na Indiance wiele dróg wygląda ciekawie i na dobrze obite. W słońcu mienią się stalowe ringi, co zwiastuje nowość na skale i generalnie więcej przelotów. Znaleźć mozna tu drogi od VII do X, ale przewaga to ósemki, czyli przystepnie.
Zadowoleni z siebie znowu podreptaliśmy przed siebie. Znaleźliśmy „Slepą ulicke” IXb na Baldricku.
Droga bardzo wymagająca i urozmaicona, z jedną większą trudnością. Na os bardzo trudna – według naszej oceny. Jeszcze jej nie zrobiliśmy, mimo dwóch prób.
Stwierdziliśmy, że trafiliśmy na wyjątkową drogę – wyjątkowo piękną, ale i wyjątkowo trudną. Tego dnia mielismy ochotę na coś wkaszalnego, dlatego udaliśmy się w poszukiwaniu estetycznej ósemki. Znaleźliśmy ciekawie wyglądającą drogę: „Konecny verdikt” VIIIc – co prawda z pierwszym kruhem na dziesiątym metrze, ale co tam. Uznaliśmy, że skoro jest tak wysoko, to dojście do niego musi być łatwe. Droga przyjemna, ale bez wielkiego szału. Trzeba brać jednak na takie stwierdzenia poprawkę, gdyż bez szału w LAbaku, to nie to samo, co bez szału w Sokolikach .
W okolicy znajduje się kilka równie łatwych i łatwiejszych dróg. Obite raczej tradycyjnie – czy w dobrych miejscach – nie sprawdzaliśmy:).
Z podreperowaną psychą podreptaliśmy pod „prvni vraska” – owiany grozą kant.
Standardowo pierwsza wpinka tam gdzie Rutki się kończą, poza tym okazało się, ze droga tak śliczna, na jaką wygląda. Uznaliśmy wspólnie z Woziem, ze kryterium estetyczne podczas wybierania dróg jest świetne i utwierdziliśmy sie w przekonaniu, że cyfrę sprawdza się na samym końcu .
Droga padła nam w drugich próbach,więc zadowoleni jesteśmy. Szczególnie dlatego, ze nastawialiśmy się na ostry fight.
I tak uradowani „wynikiem”, cali i zdrowi wstawiliśmy sie jeszcze do połogiej siódemki na Blueberry Hill i przewieszonej IXa gdzieś na Otecu.
Wciąż mamy kilka porachunków, wypatrzonych projektów i wiele skał, których wogóle nie dotykaliśmy.
Dobrze, ze są takie miejsca, do których chętnie się wraca…